Tym razem trochę później, ale znamy już wynik matur. Wiele wskazywało na to, że w tym roku nie zamieszczę wpisu na ten temat. Od września do stycznia chodził do mnie na przygotowanie do podstawowego angielskiego ubiegłoroczny maturzysta, który postanowił tym razem tę maturę zdać. Niestety odniosłem wrażenie, iż w jego mniemaniu samo chodzenie na korepetycje wystarczy. To jednak tak nie działa. Wielokrotnie usiłowałem mobilizować go do pracy na zajęciach, ale nie dawał od siebie prawie nic. W domu nie robił nawet zadań, które wymagały poświęcenia raptem kilkunastu minut. W końcu postanowiłem zakończyć współpracę, bo na taką udawaną naukę szkoda mojego czasu i jego pieniędzy. I tak zostałem beż żadnego kursanta na tegoroczną maturę…
Wtem nagle! Odezwała się do mnie tegoroczna maturzystka, którą kiedyś uczyłem angielskiego. Robiliśmy wówczas poziom C1 w skali CEFR (nieco wyżej niż przewiduje matura rozszerzona). Na dobrą sprawę stała się już na tyle samodzielna, że przestała potrzebować nauczyciela. Nie, nie odezwała się teraz w sprawie angielskiego (tego akurat mogłem być pewny, że dobrze go zda), ale włoskiego. Tak się składa, że ma rodzinę we Włoszech i spędza tam każde wakacje. Wpadła więc na szalony plan, że oprócz angielskiego zda sobie „dla beki” także włoski, którego nigdy się nie uczyła i umie tyle, ile sama łapie ze słuchu (jak się okazało, całkiem sporo, ale brakowało jej usystematyzowania tej wiedzy). Myślę sobie…
Ustnych i tak w tym roku nie ma, więc od razu jedno mniej, pisać (10 pkt, 20%) się w tak krótkim czasie i tak nie nauczy… Przy jej zdolnościach o pozostałe 40 pkt (80%) można jednak powalczyć. W końcu matury podstawowe są dosyć łatwe.
Zgodziłem się. Po pierwszych zajęciach okazało się, że radzi sobie znakomicie i byłem pełen entuzjazmu. Wtedy przyznała się, że ten włoski wzięła nie z puli przedmiotów obowiązkowych na poziomie podstawowym, ale dodatkowo, na rozszerzonym. Eee… Szybka kalkulacja…
Słuchanie to 12 pkt (24%), czytanie 13 pkt (26%), z gramatyki w pierwszym zadaniu 2 z 4 pkt byłaby szansa zdobyć (4%), na naukę pisania nie ma już czasu… Ok, czyli maksymalnie, co jesteśmy w stanie uzyskać, to 27 pkt (54%). Walczymy!
I tak tłukliśmy gramatykę i testy… I niby miał być ten włoski tylko „dla beki”, podczas gdy (jak na tak krótki czas) wyszło naprawdę całkiem nieźle:
- poziom rozszerzony – 52%
Czyli zaledwie 2% mniej, niż sobie założyliśmy!
To przy okazji jeszcze pochwalę się jej angielskim, bo w końcu do tego wyniku też się przyczyniłem, jakby nie patrzeć:
- poziom podstawowy – 98%
- poziom rozszerzony – 96%
Jak wspomniałem w ubiegłym roku, największą frajdę mam z tego, gdy z dobrych uczniów udaje mi się zrobić jeszcze lepszych. To jak szlifowanie diamentów. Nie pogardzę jednak również nauczaniem takich, którym trzeba wyjaśnić podstawy i pokazać, że ten język nie jest wcale taki trudny, jak im się przez lata wydawało. Ot choćby miesiąc temu douczałem przed egzaminem studentkę polonistyki, która w pewnym momencie stwierdziła, że ta łacina to jest nawet całkiem fajna (choć przed zajęciami ze mną pałała do niej nienawiścią).
Tutaj z tym angielskim to było właśnie moje ulubione szlifowanie diamentów. Włoski natomiast powiódł się dlatego, że uczennica, nawet mimo braku wcześniejszego formalnego kształcenia z tego języka, miała z nim już przez lata długą praktykę. Ja byłem natomiast potrzebny do uporządkowania tego wszystkiego.
Polecam jednak nie być tak szalonym i o przyszłorocznej maturze pomyśleć już teraz, a nie dopiero na ostatnią chwilę. Zgłoś się, jeśli…
- uczysz się języka przez całe lata, ale wciąż nie potrafisz go opanować
- znasz język już całkiem dobrze, ale chcesz zdać jak najlepiej
Kursy grupowe i indywidualne, na żywo i online, do matury podstawowej i rozszerzonej. Jeśli chcesz zdać egzamin na poważnie, a nie tylko „dla beki”, zgłoś się już teraz. To da ci dość czasu na solidne przygotowanie. Więcej informacji na stronie. Zapraszam do kontaktu.